Pierwszy raz do pracowni przyprowadziła mnie babcia, kiedy byłam na początku liceum.
Babcia wynajdowała i prowadzała mnie na różne zajęcia powiedzmy plastyczne w ramach rozwijania dziecięcych talentów ;o). Wciąż mam pierwsze ulepione przez siebie naczynie. Stoi na biurku i służy jako pojemnik na długopisy.
Po kilku latach - już na studiach - szukałam odskoczni od codzienności, od liczb i codziennej walki o tytuł inżyniera. Przypomniałam sobie o ceramice. Okazało się, że pracownia wciąż jest w tym samym miejscu. Trochę się w międzyczasie zmieniło, ale powrót okazał się strzałem w dziesiątkę! Cotygodniowe zajęcia uspokajały, wyciszały i relaksowały. Odnalazłam w sobie ogromne pokłady cierpliwości, której się po sobie nie spodziewałam. I tak już ponad 6 lat, raz w tygodniu na trzy godziny zamykam się w świecie gliny.
Na koniec moja pierwsza praca ;)
Po kilku latach - już na studiach - szukałam odskoczni od codzienności, od liczb i codziennej walki o tytuł inżyniera. Przypomniałam sobie o ceramice. Okazało się, że pracownia wciąż jest w tym samym miejscu. Trochę się w międzyczasie zmieniło, ale powrót okazał się strzałem w dziesiątkę! Cotygodniowe zajęcia uspokajały, wyciszały i relaksowały. Odnalazłam w sobie ogromne pokłady cierpliwości, której się po sobie nie spodziewałam. I tak już ponad 6 lat, raz w tygodniu na trzy godziny zamykam się w świecie gliny.
Na koniec moja pierwsza praca ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz