15 cze 2009

Biżuteria dla miasta

Moja - jak mawia Matka - Instytucja Zatrudniająca prenumeruje Gazetę Wyborczą, a ja co poniedziałek podprowadzam sobie Wysokie Obcasy. Czytam je zwykle w autobusie w drodze do pracowni.
Dzisiaj chyba jeszcze trwa długoweekendowe rozprężenie, bo roboty niewiele, więc przejrzałam Obcasy w pracy. Od razu rzuciły mi się w oczy zdjęcia z ceramicznymi elementami. Artykuł był krótki, więc przeczytałam go pod biurkiem i zaraz pobiegłam na bloga NeSpoon.
Ale o co chodzi?
Ano o ceramikę i o upiększanie miasta (Warszawa do najpiękniejszych nie należy, więc każda akcja dodająca jej urody warta jest nagłośnienia).
NeSpoon wykonuje ceramiczne koronki i umieszcza je we wcześniej wybranych miejscach. Są elewcje budynków lub drzewa w parkach, a dokładnie dziuple lub odcięte konary.
Ja jestem zachwycona!
Ponieważ nie wiem, czy autorka byłaby zadowolona - nie wrzucam zdjęć. Zachęcam do obejrzenia wszystkiego na blogu NeSpoon. :o)

10 cze 2009

Płomieniem malowane

Szperając w sieci trafiłam (przez bloga malaceramika) na prace Chrisa Hawkinsa i oniemiałam z zachwytu. Wygladają jakby malowały je kolorowe płomienie i są zachwycające. Oto kilka przykładów:


Niesamowite są, prawda?

Znalazłam nawet film z wypału:
http://www.youtube.com/watch?v=Mbt_T38C5CE

Są wykonane w technice raku Copper matte. Zabieram sie za zagłębianie jej tajników. :o)

Zboże dojrzewa - test nagrody.

Pomysł na ten talerz chodził za mną od dawna. Kłosy do odciśnięcia w glinie włożyłam do mojej ceramicznej skrzynki już dawno, ale wciąż brakowało natchnienia. Kiedy zabrakło mi gliny do delikatnych i cienkich prac, musiałam się przeprosić z szamotową gliną z Tułowic. Efektem przeprosin stał się talerz ze zbożem. Drugim bodźcem do wykonania tego talerza było wygrane szkliwo i chęć sprawdzenia go na większej od próbki powierzchni.

A oto efekty.



Szkliwo nałożone grubo jest cynowo-srebrne, a cienko jasno zielone z metalicznym połyskiem. Efekt rozlania się szkliwa poza kłosy nie jest zamierzony - widocznie nałożyłam go za dużo. :o/





Na spodzie talerza widać efekt nakładania natryskowego, który bardzo mi się podoba. Wygląda jak skóra jakiegoś smoka.






Podsumowując: szkliwo fajne, ale 2 kg to mimo wszystko za dużo, bo nie jest tak niesamowite, żebym teraz chciała nim szkliwić wszystko co ulepię ;o).

Wernisaż C.D. - detale

Ciąg dalszy fotorelacji z wernisażu. :o)


Piękny Gosiek - córka Joanny - kocha wszystkie koty. Ceramiczne też :o)

Na ziemi moja :o)
Gablotka z pracami przedszkoli.
Naked raku* pani Wiesi. Pani Wiesia sama wyszukała informacje oraz receptury i wykonała szkliwa do tych prac.
Monio i jej mózgojady.

Ptasiory-kamyki.
Zachwyciła mnie ta misa.
W tle mój talerz.
Taboret jest oczywiście gliniany :o).


*Technika Naked Raku polega na polożeniu warstwy pośredniej pomiedzy glinianą powierzchnią przedmiotu i szkliwem. Warstwa ta ma zapobiec przyklejeniu szkliwa do powierzchni czerepu. Podczas wypału, warstwa szkliwa zachowuje się jak nieprzyczepiona powłoka, która opływa jego powierzchnię. Szkliwo jest tam tylko po to by utworzyć rysunek spęknięć, które dym przeniknie. Przedmiot jest rozgrzany, wyładowany z pieca i włożony do trocin, gdzie podlega redukcji. Po wyjęciu z trocin jest oblewany wodą, by warstwa szkliwa odeszła od powierzchni.

6 cze 2009

Wernisaż

Udało mi sie wcześniej wyrwać z pracy i byłam w Blue City parę minut po 16. Wszystko było już jednak gotowe i na wiele się nie przydałam. Miałam za to okazję obfotografować wystawę zanim pojawili się goście.

Pomieszczenie, w którym prezentujemy wraz z Magazynem Sztuk (malarstwo, rysunek i fotografia) swoje dokonania w tym roku, to pusty sklep, więc miejsca nie jest za wiele. Z korytarza wygląda jednak jak profesjonalna galeria sztuki ;o).

Powoli zaczęli schodzić się goście i ostatecznie o 17, kiedy wystawa została otwarta (m.in. przez właściciela Blue City) część musiała zadowolić się widokiem przez szybę - taki był ścisk! Mam nadzieję, że przez najblizsze dwa tygodnie jeszcze parę osób na wystawę zajrzy :o).

Zapraszamy do 21 czerwca w godzinach 12-10, codziennie oprócz poniedziałków.
A na koniec fotorelacja z wernisażu :o)

Ogólny widok na salę wystawową jeszcze przed pojawieniem się gości:

paśnik ;o)




widok z alejki:

Powoli zaczynają się schodzić goście:



Widać, że było sporo osób. :o)


Oczywiście porządny wernisaż nie obejdzie sie bez przemówień ;o).


Na zdjęciu od lewej: nasi instruktorzy Piotr i Joanna, opiekunka naszej pracowni pani Małgosia, właściciel Blue City oraz szefowa Magazynu Sztuk.

5 cze 2009

Talerz. Znowu :o)

Kolejny talerz. Tym razem bez koronki.

Jest już u mnie chwil parę, ale dopiero doczekał się sesji zdjęciowej.

Szkliwa: jedwabisty brąz (to samo, co w talerzu koronkowym - tym razem wyszło tak jak wyjść powinno :o)) i czerwony efekt - po-ślubne resztki.

Zadowolonam.


Trochę przekłamane kolory na tym zdjęciu są. Na poniższym bardziej prawdziwe wyszły. :o)



2 cze 2009

Historia jednego talerza - happy end :o)

a. talerz się podoba.
Bardzo się cieszę.

P.S. Jestem gupkiem i niedojdą, która nawet bloga nie potrafi obsługiwać. Tak, znalazła się opcja pisania postów bez kodu HTML. LOL.

P.S. II Zielony talerz bez historii też będzie na wystawie.

1 cze 2009

Warszawskie Spotkania Ceramiczne w deszczu


No nie dopisała nam pogoda w tym roku. Lało jak z cebra. Zwiedzających w związku z tym niewielu. Niestety. Wystawiających też mi paru brakowało (chciałam rozpuścić trochę kaski na szkliwa, ale nie było u kogo. Nabyłam tylko dwa losy na loterii fantowej, ale o tym potym ;o) ).
Zabrałam aparat, więc będzie bardziej foto-relacja.
A zatem do dzieła!



Stoisko pracowni z Gdańska. Prezentowali bardzo ciekawe prace, ale mieli ciężki dowcip p.t. "proletariacki Gdańsk pozdrawia burżuazyjną (pan miał wyraźne kłopoty z tym słowem) Warszawę.






Zachwyciłam się ceramiczną kieszenią na drobiazgi i białym zegarem z kotem.



Stoisko naszej pracowni cieszyło się sporym zainteresowaniem...



...nawet podczas deszczu.



Spóźniłam się na wypał raku (kolejnego nie było - plany pokrzyżował deszcz),







więc pozostało mi tylko podziwianie gotowych prac. Wypał udał się fantastycznie.



Lało. Oj lało.


Jak co roku była loteria i jak co roku nie mieliśmy szczęścia. Ja wylosowałam niespecjalną świnkę skarbonkę, którą udało mi się wymienić z czterolatkiem na spinkę do włosów - oboje byliśmy zadowoleni z tej wymiany ;o), a mąż mój wylosował paterę. Prawdę mówiąc niezbyt udaną. Autor chyba też nie był zachwycony, bo nawet się nie podpisał. O cenie jednak nie zapomniał ;o). Niestety część wystawców przekazuje na loterię niezbyt udane egzemplarze. :o/
Za to miejsce Spotkań chyba najlepsze z dotychczasowych. Wprawdzie na Polach Mokotowskich byłaby większa frekwencja zwiedzających, ale Centrum Promocji Kultury ma bardzo przyjemne otoczenie, betonowe alejki (zero błota, ino woda ;o)) i jest ogólnie bardzo urokliwym miejscem.