Tym razem talerz bez historii, ale za to z bogatą sesją zdjęciową :o). Wyszedł taki, jaki miał być. Na spodzie to samo szkliwo, ale b. cienko. Czekał na razem z brązowym dizasterem (widać go z tyłu), ale nie załapał się na ten sam wypał. Czekał bardzo długo, więc ma sporo śladów od dotykania i przesuwania.
To jest jedyna rzecz, której nie lubię w mojej pracowni - niektórzy uczestnicy nie mają szacunku dla cudzej pracy. Jak w życiu w sumie...
PS wkurza mnie blogger ostatnio. Coś mi się pokręciło i nie mogę normalnie edytować tekstów, tylko kod HTML mam na stronie, co mi średnio pomaga, bo go nie znam. Wrrrr
Cudownie Ci wyszedł ten talerz. Brązowy też mi się podoba- coś mi się wydaje, ze za surowa jesteś dla swojej twórczości :P
OdpowiedzUsuń