19 sty 2012

O niespodziewanych spotkaniach...

Historia jeszcze ze starego roku, ale pojawia się dopiero teraz.

Gdzieś w grudniu, kiedy odbierałam poszkliwione porażki z gliny lejnej ;o) jedna ze nowych uczestniczek zajęć zaczepiła mnie i zapytała o podpis-pieczątkę, która widniała na dnie czerwonego-co-to-wyszedł-czarny wazonu.
Okazało się, że poznałyśmy się wirtualnie jakiś czas wcześniej na forumie, na którym bywam często i prowadzę również akcję zachęcającą do rozpoczęcia przygody z ceramiką, m.in. zamieszczając zaproszenia na różne imprezy w mojej pracowni. Zagadała mnie ona na owym forumie w temacie pracowni i zajęć gdzieś w czerwcu i od października zaczęła przychodzić.
Chciała tez mnie odnaleźć w świecie rzeczywistym. Przeczytała na blogu, że jestem w ciąży, ale jak na złość ;o) nie jestem jedyną ciężarną uczestniczką zajęć. Dopiero po pieczątce mnie rozpoznała.
Niesamowita historia, prawda?
Super było poznać osobę, którą udało mi się zachęcić do przyjścia na zajęcia i jeszcze się wciągnęła, bo cały czas chodzi. A do tego jak się okazuje, że jest to tak niesamowicie przesympatyczna osoba od której bije cudowna pozytywna energia, to nic tylko życzyć sobie więcej takich spotkań!

Niniejszym pozdrawiam Katarzynę!

1 komentarz:

  1. Też bym chciała na takie zajęcia. Niestety blisko mnie nic takiego nie ma. ;(

    OdpowiedzUsuń