Niby napisałam ponad 2 miesiące temu, że wracam do gliny, a na blogu cisza...
Szczerze muszę przyznać, że na razie nie mam nic do pokazywania za bardzo.
Na początku głównie doprowadzałam glinę do stanu użyteczności i oswajałam się z pracownią: przynosiłam i układałam moje graty, szkliwiłam prace, których nie zdążyłam dokończyć przed.
Niestety na przywitanie po długiej rozłące, glina - a raczej szkliwa - nie były dla mnie łaskawe: jedną pracę poprawiałam dwa razy, druga wciąż czeka na kolejne poprawki. Czeka na mój nastrój, bo chwilowo straciłam cierpliwość ;o)
Poza tym lepię. Powoli, drobiazgi, ale lepię.
Będzie trochę świątecznych magnesików. :o)
Niedługo zabieram się za specjalne zamówienie mojej mamy ;o)
Szczerze muszę przyznać, że na razie nie mam nic do pokazywania za bardzo.
Na początku głównie doprowadzałam glinę do stanu użyteczności i oswajałam się z pracownią: przynosiłam i układałam moje graty, szkliwiłam prace, których nie zdążyłam dokończyć przed.
Niestety na przywitanie po długiej rozłące, glina - a raczej szkliwa - nie były dla mnie łaskawe: jedną pracę poprawiałam dwa razy, druga wciąż czeka na kolejne poprawki. Czeka na mój nastrój, bo chwilowo straciłam cierpliwość ;o)
Poza tym lepię. Powoli, drobiazgi, ale lepię.
Będzie trochę świątecznych magnesików. :o)
Niedługo zabieram się za specjalne zamówienie mojej mamy ;o)
nie mogę się doczekać efektów! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń