24 kwi 2009

It's been seven hours and fifteen days...

We wtorek minął rok, osiem miesięcy i dwadzieścia cztery dni po ślubie. We wtorek odebraliśmy film z wesela. Jakbym brała ślub miesiąc temu, to kilka rzeczy kazałabym zmienić, ale po takim czasie już mi wisi, ze czcionka nie ta i obrazek inny. ;o) Obejrzeliśmy. Wzruszyłam się. Ech. piękna byłam i młoda... Ale żeby nie było tak do końca nie na temat, nie obejdzie się bez elementu ceramicznego. Ślub nasz też się nie obszedł. A jakże! Na dowód zaproszenie z ceramicznymi serduszkami (cała pracownia podziwiała moją cierpliwość dla tego drobiazgu. Nie zliczę ile ich zrobiłam, ale zaproszeń rozdaliśmy ze 150...). Oraz zawieszki na butelki z alkoholem (też przesadziłam z ilością - teraz służą mi jako ozdoby na choinkę). Zawieszki goście nagminnie - ku mojej radości - zabierali "na pamiątkę". To był prawie rok benedyktyńskiej pracy...







1 komentarz: