18 paź 2009

Z braku raku...

Pogoda nie dopisała. Wypału nie było. :o(
Na pocieszenie zdjęcia i wspominki z wypału plenerowego, czyli:

Dobre 2009 - poplenerowe wspomnienia cz. 3...
...czyli nocny wypał.

Tradycyjnie już ostatni wieczór na plenerze spędziłyśmy z Joanną na intensywnej pracy do późnych godzin nocnych. Dodatkową atrakcją naszego ostatniego wieczoru był wypał pierwszych suchych prac.
Piec najpierw trzeba załadować. Tak odpowiedzialne zadanie może wykonywać jedynie instruktor ;o)


konstrukcja gotowa

teraz należy piec opuścić (to już robota dla dwóch)

i odpalić (pilnujemy, pilnujemy)

piec działa na butlę gazową ;o)

jeszcze tylko kontrola...

...i można ucztować (lepić, oganiać się od komarów)...

...a piec pali...

...żywym ogniem...

...i jak osiągnie żądaną temperaturę (doszedł prawie do 1000!) gasimy ogień...

...i idziemy spać (była 3 w nocy).

A rano piec się otwiera i...

...piramida jak stała, stoi!

Powoli wyjmujemy prace.

Próba brzmienia.

To był udany wypał. :o)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz