8 wrz 2009

08.09.2009 - Kreta, dzień trzeci

Ponieważ oboje jesteśmy "sowami" pospaliśmy sobie długo. Wakacje mamy prawda? ;o) Poza tym szukaliśmy obiecanego internetu bezprzewodowego, który miał być w całej wiosce. Odnalazł się przy hotelowym basenie. Ostatecznie w trasę ruszyliśmy koło południa, a dzień był słoneczny i bardzo ciepły. Plan był następujący:
1. Matala - przewodnik zachwalał piękną plażę, hippisowski klimat i rzymskie katakumby. Katakumby nie zachwyciły i śmierdziały sikami a plaża parzyła w stopy, więc oboje stwierdziliśmy, że niewiele byśmy stracili omijając tę miejscowość, ale nie żałujemy, bo widoczek ładny.

takim hasłem przywitała nas Matala


widok z katakumb na zatokę

2. Agia Triada - willa minojska niedaleko Fajstos. Przewodnik twierdził, że warte zobaczenia. Nam wystarczył rzut oka i kilka zdjęć przez płot, ale droga do przepiękna! I jeszcze cudownie pachniały sosny.

w drodze do Agia Triada

takie kwiaty wypatrzyłam wśród spalonej słońcem trawy

tak się prezentuje willa minojska zza płotu.

3. Fajstos - drugi z największych pałaców minojskich na Krecie z pięknym widokiem na równinę Messara. W porównaniu z Knossos mniej w nim turystów, komerchy, no i nie jest zrekonstruowany. To tutaj znaleziono słynny dysk z Fajstos, pokryty do dziś nie odczytanym pismem. Spędziliśmy tutaj ponad godzinę. Ja z nosem w to jednym, to drugim przewodniku usiłowałam zlokalizować poszczególne elementy pałacu i pstrykałam zdjęcia - w większości nieciekawe - mąż mój się relaksował ;o)

to tutaj odnaleziono słynny dysk

pitosy, czyli gigantyczne pojemniki na oliwę, wino i inne "zapasy". Te są wysokości dorosłego człowieka.

tu było główne wejście do pałacu

bardzo popularne na całej Krecie "kwiatki" o przepięknym, intensywnym kolorze

4. Agia Deka - wieś nosząca nazwę po 10 męczennikach ściętych w początkach chrześcijaństwa. Ich groby są tam do dziś. Tutaj po raz pierwszy odkryłam, że posiadanie nawet 4 przewodników nie gwarantuje udanej wyprawy, bardzo często podawały one złe godziny otwarcia, albo w ogóle milczały w tej kwestii. Także XIV w. kościół obejrzeliśmy tylko z zewnątrz i nawet uczynny mieszkaniec pobliskiej chatki nie zdołał załatwić klucza. Na migi udało nam się dowiedzieć, ze czynne do 15 (była jakaś 15:20). Nic to, spacerkiem po klimatycznych uliczkach przeszliśmy do nowej świątyni, gdzie zobaczyliśmy groby męczenników i szybko wróciliśmy do samochodu żeby jechać dalej.

dzwonnica z XIV w. cerkwi


klimatyczne uliczki

10 męczenników - ikona przy grobach

5. Gortyna - kolejne "must see" środkowej Krety. Tym razem wykopaliska z czasów greckich i rzymskich dla odmiany. Zachwyca ogromna Agios Titos z VI w. n.e. - najlepiej zachowana świątynia wczesnochrześcijańska na Krecie (św. Tytus był pierwszym biskupem Krety, dotarł tu ze św. Pawłem)

oraz tablice gortyńskie - najstarsze źródło prawa greckiego (600 wersów na 12 kolumnach sięgających 3 m robi wrażenie).

Najcenniejsze zabytki znajdują się na ogrodzonym placu, ale wiele pozostałości starożytnej Gortyny rozrzuconych jest po pobliskich gajach oliwnych - namawiam męża na spacer. Niesamowite wrażenie spacerować po kamieniach mających prawie 2000 lat!

drzewo oliwne z wrośniętą weń grecką kolumną - czyli musi mieć prawie 2 tysiące lat.

Pretorium - pałac rzymskiego namiestnika


a wszystko to w oliwnym gaju

5. Agia Galini - to już ostatni przystanek na dzisiejszej tracie - urocze miasteczko portowe, którego światła widzimy z naszej plaży w Kalamakach.


I na koniec: planujemy jutrzejszą wycieczkę na obrusie w knajpce przy kolacji.

Byliśmy w tym samy miejscu, co pierwszego dnia i już znamy imię obsługującego nas kelnera - nazywa się Nektarios. :o) A pewna pani - niemiecka turystka - zrobiła nam zdjęcie patrząc przez szparę pomiędzy korpusem aparatu, a lampą błyskową. Hehe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz