Mąż budzi sie koło 8 celem kontynuowania akcji opalenizna - pada.
Otwieram oczy o 9 - pada.
Po raz drugi sie budzę, jest 10 - pada.
Zwlekamy się na śniadanie.
Wszędzie mokro.
Pada to za mało. jest mega ulewa i nie zanosi się na koniec.
Właściciel hotelu mówi, że ostatni raz padało w 1 tygodniu maja.
Taaaa :o]
widok z naszego balkonu w hotelu
Mieszkańcy wioski przyjmują ulewę ze stoickim spokojem - to dobre dla roślinności - mówią. Przyroda, nic nie możesz na to poradzić. No chyba, że kupić parasol. Dodają.
Chyba dziś ze zwiedzania nici...
Koło południa decydujemy się jednak wyruszyć, a może raczej wypłynąć do Cret@quarium. Znajomi polecali i jest pod dachem - idealne na taki dzień.
wyjazd z naszej wioski
rozbryzgi z kałuży
jeszcze droga, czy już rzeka? - to jest główna droga południe - północ.
Po drodze kupujemy parasol. I tak uzbrojeni w piankowe klapki oraz ogromny czarny parasol docieramy na miejsce.
W oceanarium było świetnie.
Fotografowaliśmy jak szaleni.
Zaznajomiliśmy się z chronionym żółwiem careta careta
oraz różnymi morskimi żyjątkami z mórz Krety i nie tylko (rekiny tu są! W okołokreteńskich morzach znaczy się).
rafa koralowa, czyli "gdzie jest Nemo?" - nie było ;o)
meduzy miały wirujące (powoli) akwarium - "pralkę" ;o)
langusty. Chyba.
ukwiały
Wyobraźcie sobie, ze żyjątka w akwariach były podpisane również po polsku!
Po wyjściu z Cret@quarium ukazał nam się taki widok:
Nie pada!!!! :o)
Zwiedziliśmy jeszcze pobliska wystawę wynalazków Leonadro Da Vinci, składająca się z wielu ciekawych prezentacji multimedialnych oraz modeli przeróżnych wynalazków (od machin wojennych, przez mosty do samochodu i samolotu) zbudowanych na podstawie szkiców autora Mona Lisy.
Do Kalamaków wróciliśmy inną - nieco okrężna trasą przez góry podziwiając i fotografując widoki.
góry i chmury ;o)
gaj oliwny po deszczu
winnica na pierwszy planie
prawie wjechaliśmy w linię chmur.
Otwieram oczy o 9 - pada.
Po raz drugi sie budzę, jest 10 - pada.
Zwlekamy się na śniadanie.
Wszędzie mokro.
Pada to za mało. jest mega ulewa i nie zanosi się na koniec.
Właściciel hotelu mówi, że ostatni raz padało w 1 tygodniu maja.
Taaaa :o]
widok z naszego balkonu w hotelu
Mieszkańcy wioski przyjmują ulewę ze stoickim spokojem - to dobre dla roślinności - mówią. Przyroda, nic nie możesz na to poradzić. No chyba, że kupić parasol. Dodają.
Chyba dziś ze zwiedzania nici...
Koło południa decydujemy się jednak wyruszyć, a może raczej wypłynąć do Cret@quarium. Znajomi polecali i jest pod dachem - idealne na taki dzień.
wyjazd z naszej wioski
rozbryzgi z kałuży
jeszcze droga, czy już rzeka? - to jest główna droga południe - północ.
Po drodze kupujemy parasol. I tak uzbrojeni w piankowe klapki oraz ogromny czarny parasol docieramy na miejsce.
W oceanarium było świetnie.
Fotografowaliśmy jak szaleni.
Zaznajomiliśmy się z chronionym żółwiem careta careta
oraz różnymi morskimi żyjątkami z mórz Krety i nie tylko (rekiny tu są! W okołokreteńskich morzach znaczy się).
rafa koralowa, czyli "gdzie jest Nemo?" - nie było ;o)
meduzy miały wirujące (powoli) akwarium - "pralkę" ;o)
langusty. Chyba.
ukwiały
Wyobraźcie sobie, ze żyjątka w akwariach były podpisane również po polsku!
Po wyjściu z Cret@quarium ukazał nam się taki widok:
Nie pada!!!! :o)
Zwiedziliśmy jeszcze pobliska wystawę wynalazków Leonadro Da Vinci, składająca się z wielu ciekawych prezentacji multimedialnych oraz modeli przeróżnych wynalazków (od machin wojennych, przez mosty do samochodu i samolotu) zbudowanych na podstawie szkiców autora Mona Lisy.
Do Kalamaków wróciliśmy inną - nieco okrężna trasą przez góry podziwiając i fotografując widoki.
góry i chmury ;o)
gaj oliwny po deszczu
winnica na pierwszy planie
prawie wjechaliśmy w linię chmur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz