Dzisiaj ostatni dzień zwiedzania wschodniej Krety.
Zaczęliśmy od klasztoru Panagia Kera z zapierającymi dech w piersiach freskami. Niestety zdjęć w środku nie można robić, więc tylko świątynia z zewnątrz:
warto, na prawdę warto było tam przyjechać!
Następnie pojechaliśmy do Eloundy, skąd wyruszyliśmy łódką na wyspę Spinalonga.
Dzisiaj pogoda nam dopisywała. Było słonecznie i chmurzaście.
Port w Eloundzie:
Już płyniemy:
Wyspa w całej okazałości:
I kilka widoczków z godzinnego spaceru po wyspie:
Wyspa ma niezwykłą historię: Na Spinalondzie Wenecjanie wybudowali fort, broniący wejścia do portu w Eloundzie. Po Tureckiej inwazji twierdza broniła się jeszcze pół wieku. Po podpisaniu porozumienia i poddaniu twierdzy, Turcy tak się tutaj zadomowili, że odmówili wyjazdu po odzyskaniu przez Kretę niepodległości. Władze wykurzyły niechcianych mieszkańców zakładając na wyspie kolonię trędowatych.
Cała wycieczka trwała ok. 2h (z godzinnym zwiedzaniem wyspy). Ponieważ mieliśmy zapłacone 3h parkingu, mój mąż poszedł plażować, a ja udałam się na spacer do wąziutkiego przesmyku łączącego ląd z półwyspem wypatrywać ruin zatopionego miasta Olous (nie udało mi się).
Tawerna nad brzegiem morza:
To niby tutaj to zatopione miasto:
Weneckie panwie solne (?):
I już na półwyspie:
I jeszcze port w Eloundzie:
Z Eloundy pojechaliśmy jeszcze do Agios Nikolaos na spacer wokół jeziora (słodkiego!) bez dna:
foto baj maj mąż:
A w drodze powrotnej udało nam się uwiecznić suszące się winogrona:
Nie daliśmy rady dojechać do pałacu Zakros i na palmową plażę Vai. Odpuścilismy też Gorunię, Siteię i Ierapetrę (najsłoneczniejsze miasto Europy).
Jeszcze ostatnia kolacja w Aristidis po której zabraliśmy obrus na pamiątkę, pożegnanie z morzem Libijskim, kilka nocnych zdjęć hotelu, pożegnanie z właścicielami i czas kłaść się spać, bo jutro czeka nas wczesna pobudka. Na 10:00 musimy być w Iraklionie, a to 2h jazdy z Kalamaków.
Hotel by night (foto baj maj mąż):
Zaczęliśmy od klasztoru Panagia Kera z zapierającymi dech w piersiach freskami. Niestety zdjęć w środku nie można robić, więc tylko świątynia z zewnątrz:
warto, na prawdę warto było tam przyjechać!
Następnie pojechaliśmy do Eloundy, skąd wyruszyliśmy łódką na wyspę Spinalonga.
Dzisiaj pogoda nam dopisywała. Było słonecznie i chmurzaście.
Port w Eloundzie:
Już płyniemy:
Wyspa w całej okazałości:
I kilka widoczków z godzinnego spaceru po wyspie:
Wyspa ma niezwykłą historię: Na Spinalondzie Wenecjanie wybudowali fort, broniący wejścia do portu w Eloundzie. Po Tureckiej inwazji twierdza broniła się jeszcze pół wieku. Po podpisaniu porozumienia i poddaniu twierdzy, Turcy tak się tutaj zadomowili, że odmówili wyjazdu po odzyskaniu przez Kretę niepodległości. Władze wykurzyły niechcianych mieszkańców zakładając na wyspie kolonię trędowatych.
Cała wycieczka trwała ok. 2h (z godzinnym zwiedzaniem wyspy). Ponieważ mieliśmy zapłacone 3h parkingu, mój mąż poszedł plażować, a ja udałam się na spacer do wąziutkiego przesmyku łączącego ląd z półwyspem wypatrywać ruin zatopionego miasta Olous (nie udało mi się).
Tawerna nad brzegiem morza:
To niby tutaj to zatopione miasto:
Weneckie panwie solne (?):
I już na półwyspie:
I jeszcze port w Eloundzie:
Z Eloundy pojechaliśmy jeszcze do Agios Nikolaos na spacer wokół jeziora (słodkiego!) bez dna:
foto baj maj mąż:
A w drodze powrotnej udało nam się uwiecznić suszące się winogrona:
Nie daliśmy rady dojechać do pałacu Zakros i na palmową plażę Vai. Odpuścilismy też Gorunię, Siteię i Ierapetrę (najsłoneczniejsze miasto Europy).
Jeszcze ostatnia kolacja w Aristidis po której zabraliśmy obrus na pamiątkę, pożegnanie z morzem Libijskim, kilka nocnych zdjęć hotelu, pożegnanie z właścicielami i czas kłaść się spać, bo jutro czeka nas wczesna pobudka. Na 10:00 musimy być w Iraklionie, a to 2h jazdy z Kalamaków.
Hotel by night (foto baj maj mąż):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz